22.03.2020
What if you thought of it
as the Jews consider the Sabbath—
the most sacred of times?
Cease from travel.
Cease from buying and selling.
Give up, just for now,
on trying to make the world
different than it is.
Sing. Pray. Touch only those
to whom you commit your life.
Center down.
And when your body has become still,
reach out with your heart.
Know that we are connected
in ways that are terrifying and beautiful.
(You could hardly deny it now.)
Know that our lives
are in one another’s hands.
(Surely, that has come clear.)
Do not reach out your hands.
Reach out your heart.
Reach out your words.
Reach out all the tendrils
of compassion that move, invisibly,
where we cannot touch.
Promise this world your love–
for better or for worse,
in sickness and in health,
so long as we all shall live.
Lynn Ungar 3/11/20
Martín Caparrós - Głód
w którym moja podróż przez morze osiąga punkt kulminacyjny w czasie sztormu, a potem kończy się straszną niespodzianką.
"Symfonia Mórz" podążała swą samotną drogą przez morze. Dnie kołysały się jeden za drugim, słoneczne, senne, niebieskie. Przed dziobem śmigały to tu, to tam gromadki wodników, a w spienionym kilwaterze ciągnął się ogon chichoczących syren, które karmiliśmy owsianką. Lubiłem czasem, kiedy zapadała noc, zmieniać Fredriksona przy sterze. Przede mną lśniący w świetle księżyca pokład wznosił się powoli i opadał, obserwowałem milczącą wędrówkę fal, chmury i dostojny łuk widnokręgu i ogarniało mnie przyjemne, podniecające uczucie, że jestem równocześnie strasznie ważny i strasznie mały (może jednak bardziej ważny niż mały). Czasem jarzyła się w ciemności fajka Joka, który przychodził usiąść koło mnie na rufie.
- Przyznaj, że miło jest nic nie robić - rzekł którejś nocy, wystukując fajkę o reling.
- Ale my robimy - powiedziałem. - Ty palisz, a ja steruję.
- Żeby choć wiedzieć dokąd! - odparł Jok.
- To całkiem inna sprawa - odrzekłem z naciskiem, gdyż już wówczas miałem wyraźną zdolność logicznego rozumowania. - Mówiliśmy o r o b i e n i u różnych rzeczy, a nie o tym, co się robi. Znowu masz te swoje Przeczucia? - dodałem niespokojnie.
- Niee - ziewnął Jok. - Hupp, haff! Mnie jest zresztą zupełnie obojętne, gdzie dojedziemy. Wszystkie miejsca są dobre. Dobranoc na razie.
- Hej, hej - odpowiedziałem.
Kiedy Fredrikson przyszedł o świcie zastąpić mnie przy sterze, wspomniałem mu mimochodem o zadziwiającym i całkowitym braku zainteresowania otoczeniem, jakie przejawiał Jok.
- Hm - zastanowił się Fredrikson. - A może, wręcz przeciwnie, wszystko go obchodzi? Tak sobie, w miarę. Nas obchodzi wyłącznie jedno: ty chcesz być, ja chcę coś robić, mój bratanek chce mieć. A Jok tylko żyje.
- E tam - powiedziałem. - Żyć potrafi przecież każdy.
- Hm - odparł Fredrikson. A potem pogrążył się, jak zwykle, w milczeniu, z nosem w brulionie, w którym rysował dziwne konstrukcje maszyn wyglądających jak pajęczyny albo nietoperze. Niemniej postawa Joka wydaje mi się w jakimś sensie nonszalancka. Mam na myśli to, o czym mówiliśmy: że się tylko żyje. Przecież żyje się i tak, niezależnie od wszystkiego. Według mnie chodzi o to, żeby to mnóstwo ważnych, bardzo istotnych rzeczy, które każdego z nas stale otaczają, umieć przemyśleć, przeżyć, zdobyć. Tyle jest najrozmaitszych możliwości, że włos mi się jeży na karku, gdy o nich pomyślę. A w samym środku tego wszystkiego siedzę ja - i jestem oczywiście najważniejszy.
Pamiętnik Tatusia Muminka, Tove Jansson
Quietness
Rumi
9.02.2017
Mary Oliver, Wild geese
You do not have to walk on your knees
For a hundred miles through the desert, repenting.
You only have to let the soft animal of your body
love what it loves.
Tell me about your despair, yours, and I will tell you mine.
Meanwhile the world goes on.
Meanwhile the sun and the clear pebbles of the rain
are moving across the landscapes,
over the prairies and the deep trees,
the mountains and the rivers.
Meanwhile the wild geese, high in the clean blue air,
are heading home again.
Whoever you are, no matter how lonely,
the world offers itself to your imagination,
calls to you like the wild geese, harsh and exciting --
over and over announcing your place
in the family of things.
12.11.2016
14.09.2016
credo
I nie sądź, że możesz kierować miłością, gdyż jeśli tylko warto, miłość pokieruje tobą.
Miłość nie pragnie niczego poza spełnieniem.
A jeśli kochasz i pragniesz, niechaj takie będą twoje pragnienia:
Rozpłynąć się w wartki strumień, który nocy nuci swą melodię.
Poznać ból z nadmiaru czułości.
Nosić ranę zadaną poprzez twe własne rozumienie miłości.
Krwawić dobrowolnie i z radością.
Budzić się o świcie z uskrzydlonym sercem i dziękować za kolejny dzień kochania.
Odpoczywać w południe przywołując miłosną ekstazę.
Powracać do domu z wieczorną bryzą, niosąc w sobie wdzięczność i spać z modlitwą w sercu za twoje kochanie i pieśnią chwały na ustach.
Khalil Gibran
4.09.2016
Nie lubię siebie, takiej sztywnej, bo ruchom brakuje gracji i lekkości, skórze miękkości. I majstruję. Wszystko mnie swędzi i gniecie, a ja się na siebie wściekam. Majstruję przy chwili, która trwa, żeby móc pływać. Chciałam przestać majstrować - wszyscy mówią "przyjmuj swoje emocje takimi, jakie są". Próbuję przyjmować, ale jak je wziąć, takie nielubiane? Chyba najlepiej połknąć bez smakowania. Stają kością w gardle, zaczyna brakować powietrza. Ale ciągle "nie majstruj, nie próbuj naprawiać tego, co nie potrzebuje naprawiania". Jak to nie potrzebuję naprawiania? Jestem taka sztywna i smutna, odcięta od życia, ruchy skrępowane. A tu nie naprawiać. No i dlaczego instynkt naprawiania ciągle taki silny, chociaż prowadzi na manowce, sprowadził już milion razy?
Dziś po śniadaniu, najprostsza odpowiedź, która była tuż pod nosem całe życie. Tylko jedno trzeba zmienić w tej chwili: zalać ją miłością. Prysznic sobie zrobić, całej tej chwili. Zanurzyć ją w tej miłości, co właśnie kocha wtedy, kiedy jest najtrudniej. Tej absolutnie bezwarunkowej. Instynkt, który każe mi majstrować przy chwili, mówi: pokochaj. To brzydkie, niezgrabne, kanciaste coś, co czujesz, czego nie rozumiesz. Pokochaj. Wpuść do źródła, a potem pływaj. Woda rozpuści.
_______________________________________________________
A żeby serce czuło wszystko do dna: czyli dokładnie tyle, ile tego jest. Żeby smutek był smutkiem, rozpacz rozpaczą, złość złością, wściekłość wściekłością, radość radością, zachwyt zachwytem.
Do dna. Furia niech rozpala ogień, niech ziemia płonie mi pod stopami. Smutek niech okrywa mnie miękką stertą wilgotnych liści, niech poduszka będzie mokra od łez, a ściany pachną zbutwiałym drewnem. Radość niech mnie porywa do nieba, niech tęcza wykwita z moich dłoni. A spokojne szczęście wypełnia złotym światłem każdy skrawek mojego ciała, każdy jego zakamarek.
11.09.2014
i szare piórko zgubione przez drozda
Spróbuj opiewać okaleczony świat
Spróbuj opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o długich dniach czerwca
i o poziomkach, kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.
Musisz opiewać okaleczony świat.
Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty;
jeden z nich miał przed sobą długą podróż,
na inny czekała tylko słona nicość.
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd,
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali.
Powinieneś opiewać okaleczony świat.
Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem
w białym pokoju i firanka poruszyła się.
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka.
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku
a liście wirowały nad bliznami ziemi.
Opiewaj okaleczony świat
i szare piórko, zgubione przez drozda,
i delikatne światło, które błądzi i znika
i powraca.
17.04.2014
'May it be the shadow's call
Will fly away
May it be you journey on
To light the day'
Jak to opisać, ten moment, kiedy przestaję kwestionować to, co jest, i po prostu to przyjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza? To się chyba nazywa bezwarunkowa miłość, czy jakoś tak. :)
'It's astounding, how you lay so close to your cure'. And you will find it and loose again.
2.03.2014
to stick my toe into the water
by Alice Walker
16.12.2013
C. G. Jung – The Red Book
19.10.2013
umysł na detoksie
Nieco spokojniejsza mierzyłam - i mierzę się dalej - ze swoim wewnętrznym krytykiem. Ludzie poznani w szkołach, które poznaję, bardzo radykalnie realizują postawę, którą ja od dłuższego czasu zalecam wszystkim, w tym sobie. POZWÓL SOBIE BYĆ. Ze wszystkim, czego doświadczasz. Przez chwilę nie myśl, co POWINNAŚ. I tak było - tzn. oni naprawdę absolutnie konsekwentnie pozwolili mi być z tym, co jest. Być obok, jeśli tego potrzebowałam. Być smutną, jeśli tego potrzebowałam. Być zagubioną. A ja dzień po dniu próbuję się nie zastanawiać, czy aby na pewno moje zachowanie jest OK. Wielka lekcja, która czekała na mnie od dawna - i bardzo się cieszę, że wreszcie ją odrabiam. Trochę to jeszcze potrwa, ale czuję, że się dzieje - i że to dobre miejsce do tego, i dobry czas. Ale to jak zmiana całego systemu myślenia, jego fundamentów. A z tym, jak traktuję siebie, wiąże się nierozerwalnie to, jak traktuję innych. Jak na mnie wpływa ich postępowanie, co mnie złości, co budzi we mnie potrzebę reakcji - i jakiej reakcji. Więc - generalne porządki. Bardzo tego potrzebowałam. Piękne jest to, że jedyne, czego ode mnie wymaga to uczenie się, to uważność i czujność - żeby zobaczyć, kiedy zaczynam się wkręcać w ten stres, w poczucie niższości i powinności. A kiedy to zauważę, biorę głęboki oddech i przypominam sobie, że tego nie chcę, że to absurdalne. I bardzo mi pomaga to, jak widzę tych ludzi związanych z edukacją demokratyczną wokół siebie - z jakim oni bezwarunkowym szacunkiem podchodzą do siebie samych i do innych. W tych szkołach, w których byłam/jestem żadnych emocji nie ocenia się jako złe, niewłaściwe. Nie ma presji bycia na jakimś określonym poziomie, nie ma osądzania. Jest obserwacja, akceptacja, i pytanie, czego chcesz, czego potrzebujesz, żeby być w zgodzie z sobą i ze światem. I w tym punkcie zaczynają się wszystkie zmiany. Nie spotkałam ani jednego ucznia lub nauczyciela, który pozwala sobie na bylejakość tylko dlatego, że nie ma zewnętrznych wymagań albo presji. Wprost przeciwnie: ludzie chcą umieć lepiej, postępować lepiej, być bliżej innych albo siebie. Każdy jest inny, i widać jak na dłoni, jak wiele wnosi obecność każdej jednej osoby, nie ważne, czy jest jej wszędzie pełno, czy siedzi cicho w kącie.
To jest pierwsza ważna rzecz. A druga - brak gonitwy myśli. Brak kołowrotka emocjonalnego. Coraz więcej chwil, kiedy o niczym nie myślę. Na początku było mi z tym przedziwnie - czułam jakąś niezręczną pustkę, podejrzewałam siebie o nudę. Ale nie - to nie ma nic wspólnego z nudą. Znowu - myślałam, że POWINNAM dużo myśleć. Otóż wcale nie... To jest po prostu prawdziwa cisza - kiedy nawet wewnętrzne monologi i dialogi nie nakręcają mojego umysłu, nie zabierają mnie w dziesiątki miejsc na godzinę. Doświadczam więc, jak smakuje pustka, i jak się z nią czuję. Na początku czułam się bardzo nijako, miałam poczucie, że pustka i cisza są bezładne, a tym, co nadaje światu ład i ostrość, są słowa. Im dłużej tu jestem, tym bardziej okazuje się, że to nie pustka, a przestrzeń - dużo przestrzeni na to wszystko, co mnie otacza w danej chwili. Więc przepływają przez nią: parująca woda z czajnika, chrząszcz zjadający trawę, piski jastrzębia, trzeszczenie mebli w domu, świst wiatru, kroki kota na drewnianej podłodze, myśl o pustym żołądku, zadowolenie z pełnego żołądka... :) I nie są ani bezładne, ani chaotyczne - a tym, co je porządkuje, nie zawsze jest nazywanie ich. Czasem to po prostu całkowite skupienie na nich; wtedy barwy, kontury, zapachy i faktury się wyostrzają. A znaczenie nadaje się samo, bez słów. To są wciąż jeszcze nowe lądy dla mnie, bo ja zwykłam wszystko nazywać i racjonalizować za pomocą słów. Więc to trochę odwyk - choć, rzecz jasna, niekompletny, bo przecież czytam, piszę, rozmawiam i rozmyślam trochę. Słowa nadal mnie otaczają i są we mnie. Tyle, że po prostu nie przez cały czas.
Na razie nie ma jeszcze w tej przestrzeni dużo miejsca na bycie z ludźmi. Dopiero co nauczyłam się być bez nich. I coś czuję, że trzeba się będzie potem od nowa nauczyć też bycia z nimi - tak, żeby nie tracić tej równowagi, wchodząc w relację z kimś. Ale to też jest na liście zadań od dawna, więc nic, tylko czekać, aż przyjdzie na to właściwy czas. A że przyjdzie, to więcej niż pewne :) Tutaj też oczywiście są ludzie - co dzień jestem w szkole, spotykam uczniów i nauczycieli, rozmawiam z nimi, i to jest bezcenne, bez tego cała moja cisza byłaby niepełna - ale na razie zachłysnęłam się tym byciem z sobą w tej pustej przestrzeni. ODPOCZYWAM. Czasem niepokoi mnie myśl, że już za dużo tego odpoczynku - bo odpoczywam prawie cały czas i ciągle mi mało! - Więc może jesteś leniem? - podpowiada mi uprzejmie wewnętrzny krytyk. Ale właściwie co to jest lenistwo? Ja... cóż, odmawiam wykonywania pracy, której nie czuję. Na którą nie ma we mnie przestrzeni. Bo taka praca, do której człowiek się zmusza, jest gwałtem na sobie. A jestem prawie pewna, że można w sobie znaleźć przestrzeń i zgodę na niemal każdą pracę, jeśli się odpowiednio o siebie zadba. Ja tymczasem przez ostatnie dwa lata nie dbałam o siebie tak, jak trzeba. Codzienny stres, od którego uciekałam tylko w sen, zrobił swoje. Od stresu nie trzeba uciekać - jego trzeba oswajać i równoważyć. Ja nie równoważyłam. Dlatego to zmęczenie się za mną tak ciągnie. Za dużo bodźców, za dużo trudnych emocji, które po prostu przełykałam, żeby na drugi dzień ruszyć dalej. Bo wydawało mi się, że za bardzo się przejmuję - więc zamiast się sobą zaopiekować, rzucałam się w kolejną aktywność, żeby się nie przejmować. A tu nie ma co oceniać; jeśli się przejmuję, to się przejmuję, i tyle. To znaczy, że coś budzi we mnie taką, a nie inną reakcję - kropka. I oczywiście ważne jest, jak na to zareaguję, ale ocenianie tego jest zupełnie niepotrzebne. Tak myślę, tego się teraz uczę. :) To są niby rzeczy, które od dawna wiedziałam, ale mam wrażenie, że dopiero teraz naprawdę zaczynam widzieć, o co w tym chodzi, i zaczynam w to głęboko wierzyć.
To jest jak kolejny wymiar "być albo mieć". Nigdy nie powiedziałabym o sobie, że jestem po stronie "mieć" - cokolwiek się działo w moim życiu, relacje były na pierwszym miejscu. Pieniądze i rzeczy materialne to tylko rzeczy. ALE czy to naprawdę znaczy, że jestem po stronie "być"? Bo jednak koniecznie chcę mieć: poważanie, sympatię, uznanie... Nawet swoje własne. Fakt, to są rzeczy niematerialne - ale jednak chcę je MIEĆ. A można by przecież po prostu być. Tylko być. Nikt się nie zastanawia, czy jakiś konkretny jelonek lub żuczek zasługuje na to, żeby być częścią świata. Czy jest wystarczająco dobrym jelonkiem lub żuczkiem. To po co ja się zastanawiam?
3.10.2013
the journey
- "The cave you fear to enter holds the treasure you seek". ― Joseph Campbell
- "To be outstanding - get comfortable with being uncomfortable". ― Alrik Koudenburg
- "Living is feeling everywhere at home". ― Ugo La Pietra
- "It must happen to us all… We pack up what we’ve learned so far and leave the familiar behind. No fun, that shearing separation, but somewhere within, we must dimly know that saying goodbye to safety brings the only security we’ll ever know". ― Richard Bach
1.09.2013
Skąd brać bajki i pieśni?
LESIE, OJCZE MÓJ
(weszo, dadoro miro)
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze,
ty mnie wychowałeś,
ty mnie porzuciłeś.
Liście twoje drżą
i ja drżę jak one,
ty śpiewasz i ja śpiewam,
śmiejesz się i ja się śmieję.
Ty nie zapomniałeś
i ja cię pamiętam.
O, Boże, dokąd iść?
Co robić, skąd brać
bajki i pieśni?
Do lasu nie chodzę,
rzeki nie spotykam.
Lesie, ojcze mój,
czarny ojcze!
1970
3.06.2013
“The best thing for being sad ― replied Merlin, beginning to puff and blow ― is to learn something. That's the only thing that never fails. You may grow old and trembling in your anatomies, you may lie awake at night listening to the disorder of your veins, you may miss your only love, you may see the world about you devastated by evil lunatics, or know your honour trampled in the sewers of baser minds. There is only one thing for it then — to learn. Learn why the world wags and what wags it. That is the only thing which the mind can never exhaust, never alienate, never be tortured by, never fear or distrust, and never dream of regretting. Learning is the only thing for you. Look what a lot of things there are to learn”.
― T.H. White, The Once and Future King
4.02.2013
Na własny, cichy i niczym nie zmącony rozwój,
Rozwój, który wypływa głęboko z wnętrza
...I nie przyśpieszany,
Ani nie spowalniany
Wszystko donosi i we właściwym czasie na świat wyda...
Dojrzewać musi, jak to drzewo,
Które toczy swe soki i bez obaw stoi
Wbrew wiosennym burzom
Bez lęku, że lato mogłoby nigdy nie nadejść.
Lato przyjdzie!
Ale tylko do cierpliwych
Do tych, co żyją tak, jakby przed nimi była wieczność.
Bez zmartwień, cicho i rozlegle...
Trzeba mieć cierpliwość!
Do tego, co w sercu nie rozwiązane
I trzeba spróbować pokochać pytania,
Jak zamknięte pokoje
I jak książki napisane w obcym nam języku
Bo chodzi o to, żeby przeżyć wszystko.
Kiedy się żyje pytaniami,
To może żyje się krok po kroku,
Nie zauważając nawet
Jak pewnego dnia
Odpowiedzi same
Przekraczają próg naszego życia.
Rainer Maria Rilke
7.01.2013
"Pożegnanie z dzieciństwem - proszę mi wierzyć - jest dla niektórych ludzi piekielnie trudne, wiąże się z uznaniem ogromnej straty. Paradoksalnie, im trudniejsze dzieciństwo, tym pożegnanie trudniejsze, bo wymaga rezygnacji z marzenia, że da się jeszcze coś naprawić. Zamiast się z tym zmierzyć, można utknąć w serii powtórek i mieć tego rodzica ciągle na nowo w osobach kolejnych parterów. (...)
Co to znaczy ''uczyć się na własnych błędach''? Żeby tak się stało, trzeba ten błąd dobrze rozpoznać. Nie tylko zrozumieć intelektualnie i ponarzekać, ale też przeżyć emocjonalnie. Innymi słowy, przeżyć wszystko, co dane doświadczenie niesie, a często są to uczucia wyjątkowo nieprzyjemne, ambiwalentne, pomieszane. Upokorzenie, zranienie, wściekłość, żal, poczucie winy. Trzeba te uczucia w sobie ''pomieścić'', pozwolić im w sobie pomieszkać. To wymaga czasu, a nie błyskawicznych intelektualnych diagnoz. Takie diagnozy rozumu są często powierzchowne i niepełne, choć wygodne dla nas. Wtedy aż się prosi o popełnienie następnego podobnego błędu". (Danuta Golec)
29.10.2012
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju".
(Koh 3, 1-8)
23.09.2012
znowu smok!
11.08.2012
Spotkania
Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
tak dokładnie zwyczajny że nie wiemy o tym
jak osioł co chciał zawyć i nie miał języka
lub chrabąszcz co swej nazwy nie zna po łacinie
będziemy się mijali nie wiadomo po co
spoglądali na siebie i sięgali w ciemność
myśleli o swym sercu że trochę zawadza
jak wciąż ta sama małpa w sensacyjnej klatce
Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
jeśli mniej religijny --- bardziej chrześcijański
wspomni coś od niechcenia podpowie adresy
jak śnieg antypaństwowy co wzniosłe pomniki
z wyrazem niewiniątka zamienia w bałwany
niekiedy łzę urodzi ważniejszą od twarzy
co pomiędzy uśmiechem a uśmieszkiem kapie
Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
nagle zniknie --- od razu przesadnie daleki
czy byliśmy prawdziwi ---- sprawdził mimochodem
Jan Twardowski
15.06.2012
(http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,11841003,Slow___zycie_na_zwolnionych_obrotach.html?startsz=x&as=1, dostęp 15.06.2012)
26.05.2012
14.03.2012
what doesn't challenge you, doesn't change you
"Powinniśmy być świadomi, że powodem naszych kłopotów nie jest miejsce naszego pobytu, lecz my sami: jesteśmy bowiem zbyt słabi, aby cokolwiek ścierpieć, nie umiemy przez dłuższy czas znieść ani trudu, ani rozkoszy, ani siebie samych, ani w ogóle żadnych rzeczy" [Seneka]
11.03.2012
10.03.2012
5.03.2012
O rety, będę belfrem!
O rety, jestem belfrem
3.03.2012
3 marca, MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ PISARZY
27.02.2012
zima zima zima z dziećmi
25.02.2012
czy nie za wiele
LATO
Leżę na łące.
Nikogo nie ma: ja i słońce.
Ciszą nabrzmiałą i wezbraną
Napływa myśl:
- To pachnie siano.
Wiatr ciągnie po trawach z szelestem,
A u góry
Siostry moje, białe chmury,
Wędrują na wschód.
Czy nie za wiele mi, że jestem?
24.02.2012
teraz
Najbardziej lubię gapić się
Kiedy to twój i mój cień jak nikt przed nimi
Witają dzień"
Voo Voo, Turczyński
22.02.2012
20.02.2012
23.01.2012
14.01.2012
a jeśli to jest Twoje uwodzenie jestem uwiedziony / na zawsze i bez wybaczenia
- [Z. Herbert, Pan Cogito]
5.01.2012
już nigdy nie będziemy kochać tak, jak wtedy
Miła, to sentymentalne,
ale nie mogę, nie mogę zapomnieć
nas wtedy,
wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą
dotykaliśmy swoich rąk:
skrzydeł egzotycznych ptaków.
To powraca do mnie
To powraca do mnie
To powraca do mnie
jak motyw śmierci.
jak motyw śmierci.
Tak świeże były nasze ciała,
tak czyste,
ciała prawie dzieci.
Kim, jak nie dziećmi byliśmy,
niewinnymi,
bardziej świętymi
niż wszyscy święci.
To jak zadra
tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
jeszcze nie tknięte szronem przerażenia.
Nasza czułość
delikatna jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak płatek lodu,
naiwna jak psiak.
Już nigdy nie bedziemy kochać
tak jak wtedy.
(Jan Rybowicz)
23.12.2011
22.11.2011
21.11.2011
15.11.2011
4.10.2011
10.09.2011
25.07.2011
10.05.2011
3.05.2011
K.K. Baczyński
Wieczory
Nie wystarczy nas na to milczenie
i płacz za umarłym czasem.
Rosną na ścianie, w ogień schodzą cienie.
Obce przeszły, zostały nasze.
Jak zwierzęta łaskawe u ognia mrucząc
otulą nas w futro, nim je wchłonie
noc wargami spalona i sen,
nim ich nie zdejmą nagie dłonie.
I zamyślenie tylko jest, a łez
nie będzie, nim się nie odnowi
w ruinach kwiat, a w ciele człowiek
i pod stopami śniegu chrzęst.
III 42 r.
Rorate coeli
Spuście rosę, niebiosa, duchy nieobjęte,
i sztaby blasku białe, zwiastujące pieśni,
żeby, co żyje - życiem nie było przeklęte
i stało się jak światło w ciele - nie cielesne.
Spuśćcie rosę, niebiosa, fale mórz złotawe
i szczerość oczu, która jak zwierzęca - czysta,
a jeśli dzień - niech rośnie jak kolumny trawa,
a jeśli noc - niech będzie już noc wiekuista.
Spuśćcie rosę, niebiosa, rozróżnienie czynów,
i krople takie jasne, by koroną było
to, co jest nazywane za potęgę - miłość
i przez niedopełnianie pozostaje winą.
Spuśćcie rosę, niebiosa, fale mórz złotawe
na głowy pochylone, by to, co jest mądrość,
nie odchylało na dół jak po płatku płatek
ludzi do głuchych studni i pożogi lądów.
Spuśćcie rosę, niebiosa, aby elementy,
które są ku świętości, uczyniły świętym
i podsycane duchów płomieniem, powstały
jak łodygi wzrastania i owoce chwały,
a opadając liśćmi zwycięstwa jak złoto,
lot uczyniły dla nas albo nas dla lotu.
Wielkanoc 42 r.